Lepsze złe decyzje

Lepsze złe decyzje

Głęboko wierzę, iż w większości przypadków o niebo lepiej jest podjąć niewłaściwą decyzję niż utopić godziny naszego czasu rozważając opcje i nie dochodząc do żadnych wniosków. Osioł umarł wybierając między owsem a sianem, a niejeden kierowca władował się komuś w kuper w trudnej, drogowej sytuacji, tylko dlatego, że nie mógł wybrać czy mijać samochód z lewej czy z prawej… Jeden wybór może być lepszy od drugiego, ale brak wyboru na pewno jest najgorszy.

Najmniej produktywny stan umysłu

To o czym tu piszę nie jest mi obce. Co więcej, straciłem tysiące godzin, rozważając jeden i tylko jeden problem: czy być pisarzem? Naprawdę. W czasach liceum czy początku studiów, dzień w dzień, rotrząsałem ten problem. Czy będę się w stanie utrzymać? Czy osiągnę w ten sposób sukces? Czy będę dość dobry? Czy nie powinienem robić czegoś bardziej pewnego? Setki wątpliwości.

Umysł pracuje na pełnych obrotach, wydajesz się sam sobie bardzo zajęty i… nic się nie dzieje. Gdybym tylko cały ten czas poświęcił na próby! Ah! Nawet jakbym poległ… Te siedem, osiem lat, które zmarnowałem… Gdybym w tym czasie pisał, byłbym o wiele dalej niż dziś jestem. Co zabawne! Gdybym zdecydował odwrotnie, postanowił poświęcić się czemu innemu, i przez ten czas wcale nie pisał (co de facto miało miejsce! tj. nie pisałem…) na pewno spędziłbym ten czas bardziej produktywnie i radośnie. Ale gdybanie ma tak samo mało sensu jak nie podejmowanie decyzji, więc zostawmy to.

Jak podejmować decyzje?

Jako weteran marnowania czasu na wątpliwości mam tak naprawdę jedną radę: sięgnij po długopis i kawałek papieru. Jakiś edytor tekstu może być równie dobry. Zapisz co cię dręczy, wypisz za i przeciw. Możesz nawet nie pisać tego w formie +/-. Po prostu opisz co cię dręczy, napisz wymarzoną przyszłość w obu przypadkach. Papier zmusza cię do skonkretyzowania problemów. Nie jest tak łatwo zapędzić się w ślepy zaułek na papierze.

Inną dobrą metodą jest porozmawianie z kimś. Nie po to, żeby uzyskać radę, ale żeby ułożyć sobie w głowie własne myśli – tłumacząc komuś na czym tak naprawdę polega dylemat sam uzyskasz dużo większą jego jasność.

Wreszcie, wyznacz sobie deadline: do tej i tej daty podejmę decyzję. Umysł lubi odrobinę presji.

Ważna wskazówka

W tym miejscu muszę zawrzeć jedną naprawdę ważną uwagę. Jeżeli pewien dylemat ciągle wraca, to znaczy, że prawdopodobnie podejmujesz złe decyzje. Prawie na pewno kierujesz się wyłącznie logiką, a potem twoje „serce” (a rozumiem przez to emocjonalny kompas, który daje nam znać o naszych prawdziwych pragnieniach) odmawia wypełnienia zadania. Ja tysiące razy decydowałem, że pisanie to nie jest to na czym powinienem się skupiać. Zaczynałem pracę w niezliczonych miejscach i… po mniej więcej pół roku dopadał mnie kryzys: „czemu ty nie piszesz?!”. Jeżeli Twoim najgłębszym marzeniem jest zostać X, to nie jest za mądrze latami próbować zostać Y, K, L i P. X będzie wracał. Nawet jeżeli nie będzie Ci dane zostać X, jesteś sobie winny podjęcie próby. Poczujesz się niebo lepiej. Człowiek czuje się naprawdę dobrze, gdy wie czego chce i podąża za tym. Gdy błąkamy się w mroku, jesteśmy nieszczęśliwi. Nie wiemy czemu i walczymy z tym brakiem szczęścia na setki beznadziejnych sposobów, spośród których oglądanie telewizji i bezcelowe surfowanie po internecie nie są ostatnimi jakie przychodzą do głowy.