Rozwód z orzekaniem o winie – po co?

Rozwód z orzekaniem o winie – po co?

Sie­dząc w pocze­kalni do leka­rza w ostatni wto­rek mia­łam szansę nad­ro­bić zale­gło­ści w pra­sie kolo­ro­wej i nie tylko. Oczy­wi­ście więk­szość infor­ma­cji, arty­ku­łów, plo­tek doty­czy kto i z kim się roz­stał. W New­swe­eku zaś prze­czy­ta­łam bar­dzo inte­re­su­jący arty­kuł: „Roz­wód na śmierć i życie”.

Roz­wody cele­bry­tów zawsze roz­pa­lają wyobraź­nię czy­tel­ni­ków. Kon­se­kwen­cją tego jest fakt, iż coraz czę­ściej w mediach poru­szany jest ten temat. Bar­dzo się cie­szę– czas bowiem na zmiany.

Zga­dam się z sędzią, pol­skie prawo rodzinne nie nadąża za zmia­nami jakie nie­sie życie. Otwie­ram dys­ku­sję– po co orze­kać o winie? Czy oprócz wąt­pli­wej satys­fak­cji wygry­wa­ją­cej strony są jesz­cze inne korzy­ści? Jeśli nie wia­domo o co cho­dzi to cho­dzi o pieniądze.

Orze­ka­nie o wyłącz­nej winie jed­nej ze stron ma wymiar eko­no­miczny. Strona nie­winna może bowiem docho­dzić ali­men­tów dla sie­bie od byłego mał­żonka w każ­dym cza­sie. Czy jed­nak nie można tego ure­gu­lo­wać w spo­sób odmienny?

Po co pra­nie bru­dów i emo­cjo­nalna walka. Pie­nią­dze to nie wszystko.

Sędzia mówi wprost: prawo rodzinne w Pol­sce jest posta­wione na gło­wie.
– Sąd jest u nas po to, by eska­lo­wać kon­flikty, udo­wad­niać, że jeste­śmy źli – dodaje. – A powinno być zupeł­nie ina­czej. Trzeba nama­wiać byłych part­ne­rów do dia­logu, do kom­pro­misu. Nie­ko­niecz­nie po to, by rato­wać mał­żeń­stwo, ale by ulżyć dziecku, by mimo wszystko miało rodzinę.