CZYNNIKI KSZTAŁTUJĄCE POZIOM SPOŻYCIA ALKOHOLU

CZYNNIKI KSZTAŁTUJĄCE POZIOM SPOŻYCIA ALKOHOLU

Spośród wielu czynników, mających wpływ na poziom konsumpcji alkoholu, niektóre objęte są stałymi badaniami statystycznymi i tymi zajmiemy się niżej.

Oczywiste jest, że wzrost dochodów, a więc siły nabywczej ludności, umożliwia zakup większej ilości towarów, a w tym także większej ilości alkoholu. Wybór tego, na co się przeznaczy zwiększone dochody, należy zawsze do poszczególnych jednostek.

Badania, przeprowadzone wśród mężczyzn w mieście, potwierdziły wyraźnie współzależność między zarobkami a spożyciem rocznym alkoholu. Na wsi najwyższy poziom spożycia jest wśród rolników, mających jeszcze dodatkowe źródła dochodu poza gospodarką. Nie ulega także wątpliwości, że wzrost konsumpcji alkoholu w Polsce po wojnie wiąże się ze wzrostem dochodów mas pracujących. Łatwość otrzymania pracy, a więc i łatwość zarobków wpłynęła w bardzo dużym stopniu na zwiększoną konsumpcję alkoholu, zwłaszcza wśród pracującej młodzieży, nie obciążonej obowiązkami rodzinnymi.

Istotną rolę spełnia też tutaj podaż innych artykułów, zwłaszcza trwałego użytku. Młody robotnik, oszczędzający na mieszkanie czy motor, wyda na alkohol mniej. Młode małżeństwo wydaje zarobione pieniądze przede wszystkim na inwestycje. Tak więc, omawiając wzrost konsumpcji alkoholu w jakimś okresie, należy wziąć pod uwagę ogólną podaż towarów, zwłaszcza artykułów droższych trwałego użytku.

Od szeregu lat wzrost konsumpcji alkoholu w Polsce nie może być już tłumaczony brakiem na rynku atrakcyjnych towarów, na które konsument mógłby wydać wolne pieniądze, wydawane na wódkę. W 1965 r., przy względnym nasyceniu rynku masą towarową, wzrost sum, wydanych na alkohol, był — jak podano wyżej — większy niż wzrost dochodów ludności. W 1966 r. i w r. 1967 tendencja ta utrzymała się nadal. Tymczasem odr. 1955 do r. 1965, a więc przez całe 10 lat, dochody ludności rosły szybciej niż wydatki na alkohol.

Przeciętnemu obywatelowi wydaje się, że polityka cen jest czynnikiem, którym na pozór łatwo jest regulować spożycie alkoholu. Podwyżka cen na jakiś artykuł powoduje z reguły zmniejszenie ilości zakupywania towarów tego asortymentu.

W stosunku do różnych artykułów różny jest jednak tak zwany próg elastyczności, to jest taka podwyżka ceny, na którą konsument zareaguje zmniejszeniem popytu. W Polsce „próg elastyczności” ceny alkoholu ocenia się na 10—15%. Takie podwyżki cen, stosowane dla wódek w 1957 r., 1961 i 1963 r., wywoływały pewien skutek mimo równoczesnego stałego wzrostu dochodów ludności.

Można by zapytać, dlaczego nie zastosować tak dużych podwyżek cen alkoholu, aby spowodować bardziej radykalne ograniczenie konsumpcji?

W Polsce istnieje duża koncentracja spożycia alkoholu, to znaczy stosunkowo mała grupa ludności, a konkretnie dorosłych mężczyzn, nabywa niemal połowę całego alkoholu, dostarczanego na rynek. Ta część konsumentów nie reaguje na znaczne nawet podwyżki cen i w stosunku do nich „próg elastyczności” należałoby przesunąć bardzo w górę, mając jeszcze i to na względzie, że osobnicy ci szukaliby alkoholu w innych źródłach i że prawdopodobnie pędzenie samogonu stałoby się znowu opłacalnym ryzykiem wobec wzmożonego zapotrzebowania na alkohol po bardziej dostępnych cenach.

Polityka cen alkoholu musi być ustalana w stosunku do możliwości nabywczych przeciętnego konsumenta.

Uwzględniając możliwości przeciętnego konsumenta należałoby jednak systematycznie regulować ceny alkoholu w stosunku do poziomu dochodów ludności. Ostatnia podwyżka cen alkoholu w Polsce miała miejsce w odniesieniu do wódek w 1963 r. Od tego czasu notuje się stały wzrost części dochodu narodowego, przeznaczonej na spożycie i wzrost płac realnych przy niezmienionej cenie napojów alkoholowych. Odmienną politykę prowadzi się np. w Finlandii. Wzrost cen alkoholu wyprzedza tam stale od 10 lat wzrost płac realnych.

Czynnikiem wpływającym na poziom konsumpcji jest także łatwość kupienia alkoholu. Wspomnieliśmy o tym, mówiąc o zwielokrotnionej podaży i konsumpcji wina.

Sieć sklepów sprzedających alkohol jest u nas w ogóle gęsta. Jeden sklep sprzedający wódkę przypada w Polsce na 5 800 mieszkańców, a sprzedający wino — na 1 400 mieszkańców. Łatwość nabywania alkoholu, do której jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce, gdzie wszelkie ograniczenia sprzedaży znajdują łatwo przeciwników, nie wszędzie ma miejsce. Tak np. w Finlandii jeden sklep sprzedający alkohole przypada na 38 000 mieszkańców. Sklepy takie istnieją tam ponadto tylko w miastach. U nas w Polsce obroty alkoholem wpływają na wykonanie planu placówek handlu detalicznego. Sprzedażą dużej ilości wódek jest także wciąż jeszcze zainteresowana gastronomia.

Poszczególni pracownicy zakładów gastronomicznych i zakłady gastronomiczne jako jednostki gospodarcze tą drogą walczą o zwiększone obroty. Wpływy z gastronomii, wynoszące w 1965 r. prawie 7 miliardów złotych, pochodziły w większości ze sprzedaży alkoholu, potraw z konserw i działalności rozrywkowej, a tylko 2,3 miliarda złotych osiągnięto ze sprzedaży wyrobów własnej kuchni. Rady narodowe miast i osiedli a także gminne spółdzielnie są zainteresowane na swoim terenie zyskami handlu i gastronomii. Dlatego też niektóre rady narodowe, mając duże możliwości ograniczeń sprzedaży alkoholu w handlu i gastronomii, dość pochopnie znoszą ograniczenia, wydane przez siebie na podstawie Ustawy z dnia 10 grudnia 1959 r.

Porównując poziom konsumpcji u nas i w innych krajach, można by dojść do wniosku, że zarówno ogólny poziom spożycia alkoholu, jak i duży udział napojów spirytusowych w konsumpcji ogólnej stawia nas obok państw skandynawskich, takich jak Szwecja czy Finlandia.

Restauracje i jadłodajnie, obliczone na przeciętnego konsumenta, są tam jednak z reguły bezalkoholowe, a jedynym napojem alkoholowym, dopuszczonym w nich do sprzedaży, jest lekkie piwo. Natomiast w Polsce wciąż duży jest udział uspołecznionej gastronomii w dostarczaniu alkoholu konsumentom, chętnym do picia i to nadmiernego picia. Brak przepisów, wprowadzających zakaz spożywania wódki w lokalach gastronomicznych bez jednoczesnego posiłku, przyczynia się do utrwalenia najszkodliwszej formy picia w lokalach: to jest picia samej wódki z piwem. W 1960 r. 60—70% klientów trzech izb wytrzeźwień podawało bar z alkoholem jako miejsce upicia się.